Preppers – Powrót do przeszłości. Co nas czeka w roku 2025?
Nowy rok tradycyjnie skłania do refleksji nad przyszłością – nad tym, jakie zmiany i wyzwania przyniesie. W obliczu dynamicznych wydarzeń na świecie oraz napięć geopolitycznych, pytanie „jaki będzie rok 2025?” nabiera szczególnej wagi. Chociaż wiele osób marzy o stabilności w życiu prywatnym i zawodowym, bieżące zmiany w Europie i na świecie sprawiają, że oczekiwanie normalności staje się coraz bardziej utopijne.
Multitactical.pl Wszelkie Prawa Zastrzeżone © 2025
Oligarchia cwaniaków – Czy na Ziemi istnieje inteligentne życie?
Od początku roku staram się analizować wydarzenia, które uważam za kluczowe – te, które wywołują największe emocje i mają realny wpływ na naszą rzeczywistość. Jednak w świecie, gdzie informacje pojawiają się i znikają w zawrotnym tempie, trudno skupić się na jednym temacie. Zanim zdążymy w pełni zrozumieć jedno zagadnienie, kolejne wydarzenia przyciągają uwagę, spychając poprzednie w cień. Nie potrafię pisać o zaletach najnowszego noża survivalowego, multitoola z Kryptonitu czy kolejnym na rynku plecaku ewakuacyjnym, to naprawdę przestaje mieć znacznie, gdy najbogatszy człowiek świata otwarcie wspiera skrajnie prawicową partię, promującą ksenofobię i rewizjonizm historyczny, warto zastanowić się, dokąd zmierzamy. Równocześnie, Stany Zjednoczone przekształcają się w oligarchię, w której władzę sprawują jednostki kierujące się wyłącznie własnymi interesami. Najnowszy pomysł Trumpa – złote karty wstępu do USA, warte 5 mln dolarów każda, co ma pomóc w redukcji deficytu budżetowego, to oferta skierowana do… min. rosyjskich oligarchów. Globalna scena polityczna staje się coraz bardziej niestabilna, a mniejsze państwa są spychane na margines decyzji wielkich mocarstw. Historia uczy, że lekceważenie takich trendów może mieć katastrofalne konsekwencje. Rok 2025 przyniesie nowe wyzwania, które będą miały kluczowy wpływ na przyszłość Europy i świata. Wojna na Ukrainie, pogłębiający się kryzys klimatyczny, dezinformacja i agresywna polityka mocarstw tworzą dynamiczną układankę, w której żaden kraj nie może pozwolić sobie na bierność. W tej rzeczywistości kluczowa jest nie tylko świadomość zagrożeń, ale także aktywne przygotowanie się na zmiany. Stabilność nie przyjdzie sama – wymaga zaangażowania, odwagi i gotowości do podejmowania trudnych decyzji.
Europa staje się głównym celem rosyjskich działań hybrydowych, w tym dezinformacji, cyberataków oraz szantażu energetycznego, co już teraz wpływa na jej bezpieczeństwo i stabilność gospodarczą. Choć wielu uważa otwarty konflikt zbrojny za mało prawdopodobny, historia pokazuje, że ignorowanie sygnałów ostrzegawczych prowadziło do tragedii. Współczesna wojna rzadko rozpoczyna się od konwencjonalnych działań militarnych – znacznie częściej zaczyna się w sferze informacyjnej i gospodarczej. Jak zauważa gen. Philip Breedlove, były naczelny dowódca sił NATO w Europie (Foreign Affairs), Rosja traktuje konflikt jako spektrum działań, w którym operacje hybrydowe poprzedzają konwencjonalne uderzenia. Oznacza to, że Europa już teraz jest polem walki, nawet jeśli nie widzimy czołgów na jej ulicach. Rosnąca presja na wschodnich granicach Europy, zmiany w polityce NATO oraz potencjalne osłabienie zaangażowania USA w regionie mogą uczynić kontynent bardziej podatnym na agresję ze strony Rosji i Chin (wspólne działania na rzecz przekształcenia obecnego ładu międzynarodowego). W przypadku zmniejszonego wsparcia amerykańskiego NATO może stanąć przed poważnymi trudnościami w odstraszaniu potencjalnych agresorów. Brak jednoznacznych gwarancji bezpieczeństwa mógłby zachęcić Moskwę do testowania europejskich zdolności obronnych.
Z perspektywy preppersa, rosnąca niestabilność geopolityczna oznacza konieczność lepszego przygotowania się na potencjalne kryzysy. Nie tylko śledzenia sytuacji geopolitycznej, ale również dostosowywania strategii przetrwania do zmieniających się realiów. Przygotowanie na trudne czasy nie polega już tylko na gromadzeniu zapasów żywności i wody. Kluczowe staje się rozwijanie umiejętności adaptacyjnych, budowanie lokalnych sieci wsparcia oraz rozważanie realistycznych scenariuszy ewakuacyjnych (tak, nawet pozostawienie domu). Historia niejednokrotnie pokazała, że brak gotowości na kryzysy ma wysoką cenę. Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, warto wyciągać wnioski z przeszłości i działać z wyprzedzeniem.
Biff Tannen rządzi Ameryką
Przewidywanie przyszłości nigdy nie było łatwe, zwłaszcza na 36 lat do przodu. Druga część trylogii Powrót do przyszłości (1989, reż. Robert Zemeckis) pełna jest wizji, które nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości – od latających deskorolek po zautomatyzowany wymiar sprawiedliwości. Jednak jedna scena w szczególności wydaje się dziś niepokojąco aktualna. Biff Tannen, drobny oszust i brutalny tyran, zdobywa almanach sportowy, co pozwala mu zbić fortunę i przejąć pełnię władzy. Efekt? Hill Valley zamienia się w dystopijne piekło – miasto bezprawia, korupcji i rządów brutalnej siły. Ta fikcyjna narracja staje się niepokojąco aktualna w kontekście współczesnych wydarzeń politycznych w Stanach Zjednoczonych.
Dziś Ameryka stoi przed bardzo podobnym scenariuszem. Donald Trump, człowiek, który wielokrotnie udowodnił, że nie ma żadnych hamulców, ponownie zdobył władzę. W 2016 roku było to ostrzeżenie – teraz to już zimna rzeczywistość. Jego powrót do Białego Domu w 2025 roku niesie ryzyko transformacji USA w kraj, w którym wartości demokratyczne zostają zastąpione kultem jednostki, lojalność liczy się bardziej niż kompetencje, a kluczowe stanowiska obejmują ludzie, którzy jeszcze kilka lat temu byli głównie bohaterami prawicowych talk-show.
„Od teraz będziemy zatrudniać naturalnie utalentowanych geniuszy” – stwierdził 47. prezydent USA. W praktyce oznacza to, że ministerstwem zdrowia może kierować antyszczepionkowiec, szefem Pentagonu zostaje były prezenter Fox News, a wywiadem narodowym kieruje osoba powielająca rosyjską propagandę. „Jego kadencja będzie najbardziej nieprzewidywalną i destabilizującą w nowoczesnej historii USA” – zauważa The Atlantic, podkreślając, że Trump planuje „całkowitą przebudowę administracji, usunięcie niezależnych urzędników i obsadzenie kluczowych stanowisk swoimi ludźmi.” W szczególności, Departament Sprawiedliwości doświadcza nacisków politycznych, które podważają jego niezależność. Decyzje takie jak żądanie ujawnienia tożsamości agentów FBI zaangażowanych w śledztwo dotyczące zamieszek na Kapitolu czy pozwy przeciwko prokuratorom stanowym, którzy wygrali sprawy przeciwko Trumpowi, budzą poważne wątpliwości co do kierunku, w jakim zmierza amerykański system sprawiedliwości.
Podobnie jak w alternatywnej wersji Hill Valley, w której Biff zamienił miasto w przestępczą fortecę, tak i w dzisiejszej Ameryce władza staje się narzędziem dla ludzi, którzy kierują się tylko jednym celem – maksymalizacją własnych korzyści. Współpraca prezydenta Trumpa z Elonem Muskiem w celu restrukturyzacji agencji federalnych, takich jak USAID, prowadzi do szybkiego demontażu kluczowych programów pomocowych. Takie posunięcia mogą mieć długotrwałe konsekwencje dla globalnej pozycji i wiarygodności Stanów Zjednoczonych. W otoczeniu Trumpa roi się od ludzi, którzy uważają, że pieniądz i siła mogą kupić wszystko – lojalność, wpływy, władzę, a nawet przedłużenie prezydentury poza standardowe osiem lat.
Nie jest to tylko political fiction rodem z Hollywood. Trump otwarcie mówił o chęci rozprawienia się z opozycją, zapowiadając masowe czystki administracyjne i wprowadzenie prawa pozwalającego na federalne prześladowania politycznych przeciwników. New York Times ostrzega: „Jego plany obejmują masowe usunięcie niezależnych urzędników, podporządkowanie FBI i Departamentu Sprawiedliwości, a także osłabienie mechanizmów kontroli rządowej.”
Scenariusz, w którym demokracja amerykańska zostaje zastąpiona rządami jednego człowieka, jeszcze kilka lat temu wydawał się niemożliwy. Dziś coraz bardziej przypomina rzeczywistość – świat, w którym Biff Tannen nie oddał władzy i zamienił przyszłość w ponury koszmar. Historia Biffa Tannena w „Powrocie do przyszłości II” staje się ostrzeżeniem przed realnymi zagrożeniami wynikającymi z koncentracji władzy w rękach osób kierujących się wyłącznie własnym interesem. Parafrazując wspomniany kinowy hit ery VHS: czy jesteśmy świadkami „powrotu do przeszłości?”.
Wojna w Ukrainie i cele Rosji
Rok 2025 prawdopodobnie nie przyniesie zakończenia konfliktu na Ukrainie, który znacząco przekształcił układ sił w Europie. Analitycy, tacy jak Mark Galeotti, autor książki „A Short History of Russia: From the Pagans to Putin”, podkreślają, że Rosja dąży nie tylko do zatrzymania ekspansji NATO, ale także do przywrócenia sytuacji, w której Moskwa odgrywa kluczową rolę w sprawach Europy Środkowej i Wschodniej Rosja postrzega Zachód i Stany Zjednoczone jako wrogi organizm zagrażający jej istnieniu (autokratycznej władzy putinizmu), czego dowodem w ostatnich latach (od aneksji Krymu w 2014) mają być sankcje gospodarcze i „brak poszanowania należnej Rosji specjalnej strefy wpływów w „bliskiej zagranicy” […].
Obecna strategia Kremla wobec Ukrainy wskazuje na wykorzystanie wojny jako narzędzia politycznego. Prezydent Władimir Putin zdaje sobie sprawę, że jego żądania, takie jak uznanie terytorialnych zdobyczy Rosji, są nie do zaakceptowania przez Ukrainę. Putin nie dąży do kompromisu, lecz do pełnej dominacji nad Ukrainą. W obliczu rosnących tendencji prorosyjskich wśród niektórych zachodnich polityków, istotne jest pamiętanie, że rosyjska polityka opiera się na sile i determinacji, a ewentualny rozejm na Ukrainie może być postrzegany przez Moskwę jedynie jako okazja do przygotowania się do kolejnego uderzenia.
Kreml od dawna wykorzystuje chaos i kontrolowaną niestabilność jako narzędzia polityczne. Najnowszym przykładem jest seria incydentów z zerwaniem kabli podmorskich na Bałtyku, które budzą obawy o infrastrukturę krytyczną regionu. Historycznie, państwo to było zorganizowane na wzór armii, gdzie militaryzacja służyła konsolidacji społeczeństwa i legitymizacji autorytaryzmu, co doskonale scharakteryzował Michał Lubina w książce „Niedźwiedź w objęciach smoka. Jak Rosja została młodszym bratem Chin” (wyd. Szczeliny, 2022). Taki model sprzyjał kultywowaniu siły i pogardzie dla słabości. Wojna i przygotowania do niej stały się sposobem na przetrwanie kultury rosyjskiej. W czasie pokoju uwidaczniają się słabości Rosji, takie jak niski potencjał ekonomiczny i technologiczny. Jednak w warunkach konfliktu polityka zyskuje na znaczeniu, a armia i dyplomacja wysuwają się na pierwszy plan, pozwalając Moskwie osiągać cele niewspółmierne do jej gospodarczych możliwości. Władimir Putin od początku swojej prezydentury konsekwentnie dążył do odbudowy Rosji jako globalnego mocarstwa, odwołując się do imperialnych tradycji i narracji o konieczności przywrócenia „naturalnych” granic wpływów.
Przez dekady Zachód wolał ignorować te ambicje, często kierując się własnym interesem gospodarczym i politycznym. Iluzja, że Rosja mogłaby stać się demokratycznym partnerem Zachodu, opierała się na fałszywym założeniu, że mechanizmy wolnego rynku i współpracy międzynarodowej stopniowo osłabią autorytarne tendencje Kremla. Dopiero otwarta agresja na Ukrainę w 2022 roku uświadomiła światu, że kompromisy z Putinem były jedynie odraczaniem nieuniknionego konfliktu. Dla Kremla instytucje międzynarodowe i prawa człowieka to nie wartości czy mechanizmy zapewniające stabilność globalną, lecz elementy gry geopolitycznej, w której liczy się siła, a nie normy prawne. W tym kontekście odbudowa i utrzymanie rosyjskiej strefy wpływów nie jest dla Putina jedynie kwestią polityczną – to kluczowy element jego wizji państwa. Dla wielu Rosjan stanowi to także źródło narodowej dumy i legitymizację rządów Kremla. Władza Putina opiera się na przekonaniu, że Rosja musi być postrzegana jako jedno z najważniejszych mocarstw świata, niezależnie od kosztów, jakie ponoszą jej obywatele czy społeczność międzynarodowa.
„My jesteśmy nikim, gdy tymczasem ten, któremu przypadek umożliwił wdrapanie się na szczyt państwowego gmachu, jest dzisiaj carem i bogiem” – Anna Politkowska
Rosja od stuleci postrzega siebie jako mocarstwo o wyjątkowej misji dziejowej, co znajduje odzwierciedlenie w jej polityce zagranicznej i dążeniach imperialnych. To poczucie wyjątkowości opiera się na przekonaniu o wyższości kulturowej i moralnej, które, w rosyjskim mniemaniu, uprawniają ją do odgrywania dominującej roli na arenie międzynarodowej. Współczesna polityka Rosji, zwłaszcza pod rządami Władimira Putina, koncentruje się na realizacji idei „ruskiego miru”, czyli „świata rosyjskiego”. Koncepcja ta opiera się na integracji narodowo-kulturowej oraz historyczno-politycznej wspólnoty rosyjskojęzycznej, obejmującej nie tylko Federację Rosyjską, ale także kraje takie jak Ukraina, Białoruś czy część Kazachstanu. Dążenie do odbudowy wpływów na tych obszarach wynika z frustracji związanej z upadkiem Związku Radzieckiego i utratą pozycji supermocarstwa. Zrozumienie rosyjskiej ideologii i jej dążeń imperialnych jest kluczowe dla kształtowania skutecznej polityki międzynarodowej. Rosja chce porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi na swoich warunkach. Dziś, w obliczu zmiany w Białym Domu taki scenariusz staje się realny.
Analiza historycznych i współczesnych aspektów rosyjskiego imperializmu pozwala lepiej przewidywać przyszłe działania Kremla i odpowiednio na nie reagować. Pozwala również definitywnie pozbyć się złudzeń.
Historia lubi się powtarzać?
Historia wielokrotnie pokazała, że pozorne próby osiągnięcia pokoju mogą prowadzić do jeszcze większych konfliktów. Wystarczy przypomnieć konferencję w Monachium w 1938 roku, gdzie brytyjski premier Neville Chamberlain ogłosił „pokój dla naszych czasów” po oddaniu Sudetów III Rzeszy. W rzeczywistości ta decyzja jedynie zachęciła Hitlera do dalszej ekspansji i przyczyniła się do wybuchu II wojny światowej. Ustępstwa wobec dyktatorów rzadko przynoszą pokój, częściej tylko opóźniają nieuniknione. Znając i rozumiejąc historię możemy lepiej pojąć lekcje II wojny światowej, wyciągnąć użyteczne wnioski. Te mechanizmy opisał Timothy Snyder w książce „Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie” (wyd. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 2021). W kontekście współczesnej polityki USA podobne błędy mogą powtórzyć się w przypadku wojny na Ukrainie.
Donald Trump, 47. prezydent Stanów Zjednoczonych, wielokrotnie deklarował, że zakończy wojnę na Ukrainie w ciągu 24 godzin. Takie hasła były elementem kampanii wyborczej, skierowanej do jego konserwatywnego elektoratu, i miały na celu wzmocnienie wizerunku „silnego przywódcy”. W rzeczywistości propozycje Trumpa takie jak zamrożenie granicy na linii frontu czy opóźnienie członkostwa Ukrainy w NATO, mogą nie mieć żadnej wartości wobec maksymalistycznych żądań Władimira Putina. Narzucanie Ukrainie decyzji dotyczących kapitulacji, ustępstw terytorialnych czy ich scedowania, są niedopuszczalne. Decyzje prezydenta Stanów Zjednoczonych wzbudzają uzasadnione obawy dotyczące przyszłości ładu międzynarodowego. Jego niedawna rozmowa telefoniczna z Władimirem Putinem, przeprowadzona bez konsultacji z sojusznikami z NATO i Ukrainą, może być postrzegana jako de facto legitymizacja autorytarnego reżimu na Kremlu. Unilateralne podejście przypomina XIX-wieczny koncert mocarstw, w którym wielkie potęgi decydowały o losie mniejszych państw bez ich udziału.
Kreml wielokrotnie podkreślał, że nie zaakceptuje niczego poza całkowitą kapitulacją Ukrainy. Dla Putina pokój to nie koniec wojny, lecz etap przygotowań do kolejnej ofensywy. W przeciwieństwie do Joe Bidena, którego administracja utrzymywała politykę niezachwianego poparcia dla Ukrainy, nie naciskając na zdefiniowanie zakończenia wojny, Trump skupił się niemal wyłącznie na radykalnym przyspieszeniu procesu pokojowego. Problem polega na budzących kontrowersje metodach. Każdy dzień przynosi dekrety, komentarze i decyzje, które, delikatnie rzecz ujmując, w wielu aspektach zaprzeczają logice. Donald Trump, traktując politykę międzynarodową jak grę biznesową (wywieranie presji na Ukrainę w kontekście dostępu do surowców), zdaje się nie dostrzegać długoterminowych konsekwencji swoich decyzji. Jego słowa o tym, że „Putin chce pokoju tak samo jak on”, brzmią jak przejaw naiwności albo świadomego cynizmu. Trump prezentuje specyficzny rodzaj podejścia do „koncepcji” prawdy, gdy to, co mówi, uważa za jedyną prawdę. Przykładem niech będzie wspólne głosowanie USA z Rosją, Węgrami, Białorusią i Koreą Północną przeciwko rezolucji ws. Ukrainy, która pokazuje, kto jest agresorem a kto ofiarą. To realna zmiana w polityczna, która pokazuje, że w świecie geopolitycznym rysuje się nowa perspektywa zbudowana na zupełnie nowych zasadach (w stosunku do prawa międzynarodowego i prawa do suwerenności).
Przez osiem dekad sojusze Stanów Zjednoczonych z innymi demokracjami stanowiły fundament amerykańskiej polityki zagranicznej, handlowej oraz wpływów kulturowych. Inwestycje USA w bezpieczeństwo sojuszników przyczyniły się do utrzymania pokoju w dawniej niestabilnych regionach, umożliwiając rozwój demokratycznych społeczeństw od Niemiec po Japonię i chroniąc je przed zagrożeniami ze strony autorytarnych reżimów. Dzięki tym sojuszom Stany Zjednoczone zyskały bezprecedensowe wpływy polityczne i gospodarcze w Europie i Azji, co przełożyło się na ich globalną pozycję. Obecna administracja prezydenta Donalda Trumpa zdaje się kończyć tę powojenną erę współpracy. Już podczas pierwszej kadencji prezydenckiej, doradcy i członkowie gabinetu Trumpa wielokrotnie powstrzymywali go przed działaniami mogącymi zaszkodzić relacjom z sojusznikami. Obecnie, otoczony współpracownikami skłonnymi do wprowadzania radykalnych zmian, Trump realizuje politykę, która budzi niepokój na arenie międzynarodowej.
Przykładem tej nowej polityki są niedawne rozmowy USA-Rosja w Rijadzie, przeprowadzone bez udziału Ukrainy i Unii Europejskiej, oraz wypowiedzi wiceprezydenta J.D. Vance’a podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Vance oskarżył kraje UE o ograniczanie demokracji i wolności słowa, dając do zrozumienia, że nie jest zainteresowany dialogiem na temat bezpieczeństwa. Dodatkowo sekretarz skarbu Scott Bessent zaproponował umowę dotyczącą przejęcia 50% zasobów metali ziem rzadkich Ukrainy – nie oferując w zamian gwarancji bezpieczeństwa, co spotkało się z krytyką społeczności międzynarodowej. Wszystko to zostało poparte serią fałszywych oświadczeń na temat Ukrainy, które Trump powtórzył w mediach społecznościowych. Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego Trump powtarza te nieprawdziwe informacje, ani dlaczego jego dyrektor wywiadu narodowego, Tulsi Gabbard, również je propaguje. Faktem jest, że narracja ta odzwierciedla rosyjską propagandę, która od dawna stara się przedstawić prezydenta Wołodymyra Zełenskiego oraz naród ukraiński w negatywnym świetle. Fiasko piątkowej konferencji prasowej w Białym Domu (28 lutego 2025 roku), której celem miało być podpisanie umowy o wydobycie minerałów, jest tego najlepszym dowodem. Spotkanie zakończyło się kłótnią, odwołaniem konferencji prasowej i brakiem porozumienia, co podkreśla brak specjalistów w administracji USA w kwestiach dotyczących Ukrainy i Rosji oraz brak opanowania Zełenskiego (doświadczenia?), który powinien tonować emocje swoje i otoczenia. Na marginesie należy dodać, że jest to na rękę Rosji, która marzy o usunięciu Zełenskiego i doprowadzeniu do wyborów prezydenckich, na które będzie mogła wpłynąć instalując swojego człowieka.
Oczywiście, stosunki Ameryki z sojusznikami są złożone i wielowarstwowe, i w pewnej formie przetrwają. Jednak obecna sytuacja wymaga od europejskich partnerów dostosowania się do nowej rzeczywistości i podjęcia zdecydowanych działań. Prezydent Trump, będący przede wszystkim biznesmenem o silnym ego, podejmuje decyzje, które trudno nazwać przemyślaną strategią. To chaos, którego konsekwencje dopiero się ujawnią. Jak zauważył były doradca prezydenta USA, Thomas Graham: „Politycznie Trump nie może porzucić Ukrainy na rzecz Rosji, a Rosja i Stany Zjednoczone nie mogą narzucić Ukrainie porozumienia”.
W obliczu osłabienia jedności Zachodu warto przypomnieć fakt, który przez prorosyjskich populistów może być uznany niemal za fake news – w styczniu 2022 roku Putin zażądał od USA i państw NATO pisemnych gwarancji bezpieczeństwa, w tym wycofania wojsk Sojuszu do granic z 1997 roku, co dotyczyłoby 14 państw, w tym Polski, Czech, Węgier oraz krajów bałtyckich. W optyce Moskwy takie porozumienie dawałoby Rosji długoterminowe gwarancje wykluczające dalsze rozszerzenie NATO na wschód. Inne propozycje obejmowały nierozmieszczanie przez USA i NATO określonych systemów uzbrojenia w pobliżu granic Rosji oraz ograniczenie ćwiczeń wojskowych. Realizacja tych postulatów oznaczałaby de facto podważenie współczesnej architektury bezpieczeństwa w Europie. Co ważne, rok 2025 niczego nie zmienia, wymienione „gwarancje” są dla Putina aktualne. Moskwa dąży nie tylko do osłabienia Ukrainy, ale także do strategicznej dominacji nad Europą Środkowo-Wschodnią. Niepokojące symptomy tego procesu celnie wskazała Anne Applebaum w książce „Zmierzch demokracji” (wyd. Agora, 2020).
Konfrontacja z Rosją będzie się nasilać. Celem Putina nie jest wyłącznie terytorialna ekspansja – jego strategia obejmuje podważenie całego zachodniego porządku bezpieczeństwa. Agencja Fitch Ratings przewiduje, że wojna na Ukrainie potrwa co najmniej do końca 2025 roku, z możliwością tymczasowego zawieszenia broni, ale bez trwałego porozumienia pokojowego. Pomimo pewnych zdobyczy terytorialnych Rosji od końca 2023 roku, wsparcie wojskowe Zachodu oraz silna determinacja powinny pozwolić Ukrainie zapobiec znaczącym dodatkowym stratom terytorialnym. Rosja wkroczyła w fazę schyłkową, a desperacja Kremla może prowadzić do coraz bardziej agresywnych działań. Putin coraz mocniej zmierza w stronę totalitaryzmu, ignorując międzynarodowe standardy i konsekwencje długoterminowe. Każde spotkanie Zachodu z Putinem (manipulowanie złotym ego Trumpa), które nie uwzględnia stanowiska Ukrainy, jest dla Rosji potwierdzeniem, że można rozgrywać Europę według dawnych zasad koncertu mocarstw. Dla każdego powinno być jasne, że Putin dąży do tego, by Rosja nie była postrzegana jako międzynarodowy parias, lecz jako pełnoprawny gracz decydujący o losach świata. Znowu.
W przyszłości historycy będą debatować nad tym, jaki pokój mógłby zostać osiągnięty, gdyby Trump od początku prowadził stabilną i jednoznaczną strategicznie, politykę: utrzymał wsparcie wojskowe dla Ukrainy, zaostrzył sankcje wobec Rosji i skupił presję na agresorach, zamiast wymuszać ustępstwa na ich ofiarach. Być może z czasem dowiemy się, co lub kto wpłynął na zmianę jego stanowiska i dlaczego zdecydował się na politykę, która wydaje się wzmacniać nie tylko Rosję, ale również jej sojuszników – Chiny, Iran, Koreę Północną, Białoruś, Kubę i Wenezuelę. Nie jest to jednak moment na spekulacje czy alternatywne scenariusze. Teraz kluczowe jest zrozumienie skali fundamentalnej zmiany, która właśnie się dokonuje, i poszukiwanie nowych strategii w świecie, w którym Ameryka przekształca się w zupełnie inny podmiot na arenie międzynarodowej. Historia pokazuje, że każde ustępstwo wobec agresora prowadzi jedynie do eskalacji konfliktu. Dlatego Zachód nie może pozwolić sobie na powtórzenie błędów z przeszłości, które kosztowały świat miliony istnień. Przypominam; celem Putina jest zachowanie dotychczasowych zdobyczy terytorialnych, trwałe przyłączenie do Rosji czterech obwodów Ukrainy, demilitaryzacja (rozbrojenie), i denazyfikacja, czyli usunięcie Zełenskiego i zainstalowanie na Ukrainie prorosyjskiego rządu. Jeśli historia ma być nauczycielką polityki, to jedyną skuteczną odpowiedzią na rosyjski imperializm jest stanowczość i długofalowa strategia odstraszania.
Demokracja i fake newsy
Rok 2025 może przynieść dalsze pogłębianie kryzysu demokracji, w dużej mierze wynikającego z rozpowszechniania dezinformacji. Fake newsy stały się globalnym narzędziem destabilizacji politycznej, zarówno na poziomie krajowym, jak i międzynarodowym. Współczesna przestrzeń informacyjna, kontrolowana przez algorytmy mediów społecznościowych, nie sprzyja rzetelnej debacie, lecz premiuje treści wywołujące silne emocje, często kosztem prawdy. Jak zauważa ekonomista i publicysta Martin Wolf, autor książki „Kryzys demokratycznego kapitalizmu” (wyd. Fundacja Kultura Liberalna, 2024), demokracja jest silną ideą obywatelską, gdy społeczeństwo zatraca zdolność do krytycznego myślenia i analizy rzeczywistości, przegrywa z populizmem. Ten mechanizm sprawia, że fałszywe informacje rozprzestrzeniają się szybciej niż prawda, wzmacniając podziały społeczne.
Opinia publiczna jest coraz gorzej poinformowana, a poznanie prawdy jest kosztowne, wymaga autorefleksji, analizy, i dokumentacji. Niepokojącym trendem jest spadek zdolności krytycznego myślenia wśród młodych ludzi, co skutkuje rosnącym poparciem dla populistycznych liderów. To pokolenie, często niezainteresowane analizą i kontekstem, może nieświadomie wzmacniać procesy destrukcyjne dla demokracji. Problemem staje się coraz częstsze ograniczanie źródeł informacji wyłącznie do mediów społecznościowych. Algorytmy sztucznej inteligencji tworzą bańki informacyjne, w których użytkownicy otrzymują treści zgodne z ich wcześniejszymi przekonaniami, eliminując możliwość konfrontacji z odmiennymi poglądami. Jak wskazuje badanie MIT Media Lab, fałszywe informacje rozprzestrzeniają się w mediach społecznościowych sześciokrotnie szybciej niż prawdziwe. W efekcie dezinformacja nie tylko wpływa na decyzje wyborców, ale także podważa zaufanie do instytucji demokratycznych.
Zjawisko to prowadzi do osłabienia debaty publicznej i wzrostu poparcia dla populistycznych liderów. Brak umiejętności krytycznej analizy sprzyja retoryce politycznej opartej na prostych hasłach i emocjach. Jak zauważa Yascha Mounk, autor książki „THE PEOPLE VS. DEMOCRACY. Why Our Freedom Is in Danger and How to Save It”, populizm nie musi proponować konkretnych rozwiązań – wystarczy, że oferuje iluzję odzyskania kontroli. W tym kontekście przykład Alternatywy dla Niemiec (AfD) jest szczególnie wymowny – partia nie przedstawia spójnego programu reform, lecz koncentruje się na krytyce elit i podsycaniu społecznych niepokojów. Jak już wiemy ich „oferta” zdobyła poparcie prawie 20,8% wyborców dając partii drugą siłę w niemieckim parlamencie.
Ignorowanie narastających napięć społecznych może prowadzić do dramatycznych konsekwencji. W latach 30. XX wieku podobne mechanizmy wykorzystali faszystowscy przywódcy, kanalizując frustrację społeczną w kierunku autorytarnej mobilizacji. Jak przypomina Timothy Snyder, w porywającym eseju „O Tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” (wyd. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 2017), „demokracje umierają stopniowo, gdy społeczeństwo przyzwyczaja się do kłamstw, a instytucje przestają skutecznie reagować”.
Nie zawsze strach przed przyszłością jest irracjonalny. Należy jednak zauważyć, że jeśli politycy nie wsłuchają się w głos całego społeczeństwa, ignorując obawy obywateli, demokratyczne rządy mogą zostać zastąpione przez autorytarne alternatywy. W dzisiejszych czasach klasyczne zamachy stanu są rzadkie (w Polsce są ludzie twierdzący inaczej), ich miejsce zajął powolny proces odchodzenia od demokracji przy urnach wyborczych. Po ulicach nie jeżdżą czołgi, nie zostają wprowadzone godzina policyjna i inne ograniczenia wolności. Wybrani przywódcy (autokraci) utrzymują pozory demokracji, jednocześnie niszcząc jej istotę. To się dzieje na Węgrzech, w Gruzji, Turcji i w Rosji.
Wiele rządowych wysiłków zmierzających do podważenia demokracji jest „legalnych” w tym sensie, że są zatwierdzane przez legislaturę lub akceptowane przez sądy. Mogą być nawet przedstawiane jako wysiłki na rzecz poprawy demokracji – uczynienia sądownictwa bardziej wydajnym, zwalczania korupcji lub oczyszczenia procesu wyborczego. Brzmi znajomo? Ludzie nie zdają sobie od razu sprawy z tego, co się dzieje. Wielu nadal uważa, że żyje w demokracji. Fundamenty naszej demokracji są z pewnością silniejsze niż te w Wenezueli, Turcji czy na Węgrzech. Ale czy są wystarczająco silne?
Jak ostrzega Steven Levitsky, „demokracja nie upada nagle – ulega stopniowej erozji, gdy elity polityczne przestają jej bronić”. Jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie działania na rzecz odbudowy zaufania społecznego i edukacji medialnej (ograniczenia wpływu dezinformacji na społeczeństwo, ograniczanie szkodliwych działań platform społecznościowych, ograniczanie…), Europa może ponownie stanąć w obliczu politycznych turbulencji przypominających najciemniejsze momenty XX wieku.
Denializm klimatyczny: Rosnące zagrożenie
Świat, w którym funkcjonowaliśmy przez ostatnie trzydzieści lat, może być względnie bezpieczny jeszcze do końca obecnej dekady. Kumulujące się problemy ujawnią się z pełną mocą w najbliższej przyszłości, co odczują zwłaszcza nasze dzieci. Według prognoz Met Office rok 2025 będzie jednym z najcieplejszych w historii pomiarów, a coraz częstsze fale upałów, susze i powodzie wywierają rosnącą presję na rządy i społeczeństwa. Mimo alarmujących sygnałów denializm klimatyczny nie tylko nie zanika, ale w wielu krajach nabiera nowego impetu. Jak zauważyła Naomi Klein, pisarka, działaczka społeczna i reżyserka znana ze swoich analiz politycznych: „Retoryka podważająca naukę o klimacie jest wykorzystywana przez polityków i korporacje jako narzędzie do unikania odpowiedzialności”.
Jednym z kluczowych czynników wzmacniających sceptycyzm klimatyczny jest globalny zwrot ku populizmowi i narracjom antysystemowym. Wycofanie się administracji Trumpa z porozumienia paryskiego i forsowanie agresywnej polityki wydobywczej w USA to jedynie najgłośniejsze przykłady szerszego trendu. W efekcie społeczna polaryzacja w kwestiach klimatycznych staje się coraz bardziej wyraźna – po jednej stronie rośnie liczba osób aktywnie zaangażowanych w działania proekologiczne, po drugiej dynamicznie przybywa sceptyków i denialistów. Co istotne, rosnąca nieufność wobec polityki klimatycznej nie dotyczy już tylko konserwatywnego elektoratu – wzrost sceptycyzmu wśród młodych ludzi (18–29 lat) wskazuje, że media społecznościowe skutecznie wpływają na radykalizację poglądów, podważając naukowy konsensus poprzez emocjonalnie nacechowaną dezinformację.
W Polsce zjawisko denializmu klimatycznego również przybiera na sile, obejmując coraz szersze grupy społeczne, w tym klasę średnią. W wielu przypadkach sceptycyzm nie wynika jednak z ideologicznych przekonań, lecz z frustracji pogarszającą się sytuacją ekonomiczną oraz poczucia, że ekopolityka stała się narzędziem biurokratycznej kontroli lub korporacyjnych interesów. Kryzys zaufania do instytucji sprawia, że nawet autentyczne inicjatywy proklimatyczne postrzegane są jako wymuszone regulacje lub próby ograniczania swobód obywatelskich. Dodatkowo wszechobecne przykłady unikania odpowiedzialności przez wielkie koncerny zanieczyszczające środowisko tylko potęgują społeczną frustrację.
Kluczowym błędem, który doprowadził do obecnej sytuacji, było upolitycznienie tematu zmian klimatu i wrzucenie go w ramy ideologicznego sporu. W efekcie, dla wielu osób działania proekologiczne stały się tożsame z narzucaniem określonej agendy światopoglądowej, co prowadzi do automatycznego odrzucania nawet najbardziej racjonalnych rozwiązań. Spadek zainteresowania i zaangażowania w kwestie klimatyczne następuje w momencie, gdy potrzeba konkretnych działań jest pilniejsza niż kiedykolwiek.
Przełamanie tego impasu wymaga zmiany sposobu prowadzenia debaty publicznej. Odejście od moralizatorskiego tonu i skoncentrowanie się na realnych potrzebach ludzi może zwiększyć akceptację dla proekologicznych rozwiązań. Dyskusja o klimacie powinna uwzględniać różnorodne perspektywy – od gospodarki i bezpieczeństwa energetycznego po kwestie społeczne – zamiast przybierać formę odgórnie narzuconych regulacji. Tylko w ten sposób możliwe będzie odbudowanie społecznego zaufania i skuteczna odpowiedź na jedno z największych wyzwań XXI wieku.
Kilka słów podsumowania
Rok 2025 przyniesie wyzwania, które mogą zdefiniować przyszłość Europy i świata na kolejne dekady. Trwająca wojna na Ukrainie, nasilające się konflikty geopolityczne, kryzys klimatyczny, dezinformacja oraz zmieniająca się równowaga sił między mocarstwami to elementy globalnej układanki, które mogą wpłynąć na życie każdego z nas. W obliczu tych zagrożeń samoświadomość i zdolność adaptacji stają się kluczowe – nie tylko dla rządów i instytucji, ale również dla jednostek i rodzin.
Dla preppersów rok 2025 nie jest czasem na bierne obserwowanie wydarzeń, lecz okresem intensywnych przygotowań. Oznacza to nie tylko zabezpieczenie podstawowych zasobów, takich jak żywność, woda i energia, ale również rozwijanie umiejętności przetrwania, planowanie ewentualnych scenariuszy kryzysowych i budowanie silnych więzi społecznych. W sytuacji narastającej niestabilności kluczowe jest posiadanie planu awaryjnego – zarówno w wymiarze logistycznym (ewakuacja, alternatywne źródła energii, dostawy), jak i społecznym (sieć wzajemnej pomocy, współpraca z zaufanymi osobami).
Nie można również ignorować znaczenia bezpieczeństwa cyfrowego. W świecie, gdzie dezinformacja i cyberataki stają się narzędziami walki politycznej i gospodarczej, umiejętność weryfikowania źródeł informacji oraz ochrona danych osobistych nabierają nowego znaczenia. Każdy, kto poważnie myśli o przygotowaniach na przyszłość, powinien zadbać nie tylko o swoje fizyczne bezpieczeństwo, ale również o odporność informacyjną.
Niepewne czasy wymagają od nas więcej niż tylko oczekiwania na stabilność. Wymagają zaangażowania, refleksji i odwagi w podejmowaniu trudnych decyzji. Rok 2025 będzie testem dla tych, którzy potrafią dostosować się do nowych realiów i działać w sposób świadomy oraz przemyślany. To nie jest czas na strach – to czas na działanie.
Zapraszam do polubienia i śledzenia nowości na koncie Facebook

Przemek – mąż, tatko, pomysłodawca i założyciel bloga, jedyny prowadzący, admin, dyrektor, webmaster, grafik, preppers
Wybrane źródła:
Niedźwiedź w objęciach smoka. Jak Rosja została młodszym bratem Chin – Michał Lubina – Polecam!
Stany podzielone ameryki – Łukasz Pawłowski – Polecam!
Droga do niewolności – Timothy Snyder – Polecam!
Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie – Timothy Snyder – Polecam!
Koncern autokracja. Dyktatorzy, którzy chcą rządzić światem – Anne Applebaum – Polecam!
Zmierzch demokracji. Zwodniczy powab autorytaryzmu – Anne Applebaum
In a Memoir, the Impeachment Witness Fiona Hill Recounts Her Journey From ‘Blighted World’ to White House – nytimes.com
New Leaders of Justice Dept. Move to Assert Control Over Agency – nytimes.com
The End of the Postwar World – theatlantic.com
America’s First True Dictator – theatlantic.com
Doomsday Clock set at 89 seconds to midnight, closest ever to human extinction – thebulletin.org
Atomic scientists adjust ‚Doomsday Clock’ closer than ever to midnight – thebulletin.org
NATO’s Next Act. How to Handle Russia and Other Threats – foreignaffairs.com
Agresja Rosji i Chin wobec NATO. Sojusz wzmacnia obronę – cyberdefence24.pl
Study: On Twitter, false news travels faster than true stories – news.mit.edu
The People vs. Democracy. Why Our Freedom Is in Danger and How to Save It. YASCHA MOUNK – hup.harvard.edu
Martin Wolf: Kryzys demokratycznego kapitalizmu – rp.pl
This is how democracies die – theguardian.com
How democracies die, fast and slow – eurozine.com
Zielonka: Populiści wygrywają, bo demokracja przestała spełniać swoje zadanie – krytykapolityczna.pl
Multitactical.pl Wszelkie Prawa Zastrzeżone © 2025 Wszystkie zdjęcia i teksty są własnością Autora blogu. Kopiowanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie bez wiedzy i zgody Autora jest zabronione.
Najnowsze komentarze